czwartek, 6 września 2012

Prawdziwa paranoja


Janusz Korwin Mikke to postać wielce kontrowersyjna. Trudno powiedzieć na ile świadomie wkłada kij do mrowiska, ale prawie pewne jest, że jak już to zrobi, to nie zabraknie chętnych, żeby go tym kijem równo, ze wszystkich stron obić.

Prawie zawsze kiedy lider i twarz Nowej Prawicy wypowiada się na szerokim forum publicznym echa jego wypowiedzi pobrzmiewają długo po tym jak zostaną wypowiedziane. Nie inaczej było i tym razem, kiedy postanowił zabrać głos w sprawie Paraolimpiady. Zrobił to co prawda w zaciszu swojego bloga, a nie w ogólnopolskich mediach opiniotwórczych, ale stróżom praworządności wiele nie trzeba. I się zaczęło. Człowiek z Muchą został odsądzony od czci i wiary. Histeryczne komentarze mówiły między innymi o głupocie i szykanowaniu osób niepełnosprawnych i braku wrażliwości. Cóż, co do tego ostatniego nie sposób się nie zgodzić, ale pozostałe zarzuty? Osoby, które ich użyły raczej same powinny pochylić się nad swoim IQ, skoro wnioskując z ich oskarżeń mają problemy z rozumieniem tekstu. 

Nie z wszystkimi przedstawionymi na jego blogu opiniami się zgadzam. Nie będę się tu zagłębiał w jego dywagacje o lada moment czekającej nas zagładzie nadciągającej nieuchronnie z Afryki. To blog sportowy, więc skupię się na aspekcie ze sportem związanym, a z przedstawionym przez Pana Janusza zdaniem na temat właśnie odbywającej się olimpiady zgadzam się jak najbardziej. Bez względu na to co piszą i mówią, próbując zakłamywać, jak zwykle, rzeczywistość żandarmi poprawności politycznej zasady rządzące paraolimpiadą nie są zgodne z duchem sportu, a idąc dalej także z duchem olimpijskim. I to są niezaprzeczalne fakty. Instytucja Olimpiady została powołana jako zawody dla bezdyskusyjnie najlepszych w swoich dyscyplinach. Nie najlepszych w swoich dyscyplinach, "ale". To jednak nie jest tak ważne jak to, że sportowcy startujący w "oryginalnej" Olimpiadzie zdobywają swoje tytuły dzięki temu, że demonstrują swoje umiejętności na arenach, na których startują. Tymczasem na Paraolimpiadzie, o czym się niewiele mówi, tytuły przyznawane są przy zielonych stolikach, po przeliczeniu współczynników niepełnosprawności. Gdzie tu duch sportu? Jak musi się czuć świeżo upieczony Mistrz Olimpijski, który po wycieńczających zawodach, ledwo przekroczył linię mety jako pierwszy i po tym jak resztkami sił uniósł w geście triumfu ręce podchodzi do niego sędzia i oznajmia mu, że w związku z jego stopniem niepełnosprawności jest poza podium? 

Po lekturze opinii jakie pojawiły się w odpowiedzi na wpis na blogu JKM byłem w szoku. Nigdy bym nie przypuszczał, że osoby niepełnosprawne mają aż tylu obrońców i mogą liczyć na tak ogromne wsparcie. W końcu praktycznie przez cały rok jest o nich zupełnie cicho. Próżno szukać artykułów o bohaterskich felietonistach, redaktorach, czy też zwykłych ludziach, którzy niestrudzenie walczyli o adaptacje przestrzeni publicznej, tak aby mogli z niej korzystać też Ci z nas, dla których los był mniej łaskawy. Może nie pojawiam się w odpowiednich miejscach, w odpowiednim czasie, ale nie przypominam sobie kiedy ostatnio natrafiłem na "młodych, pięknych i bogatych", spędzających czas w towarzystwie osób podobnych tym właśnie zdobywającym dla Polski w Londynie medale. Zresztą tych z w wieku średnim z klasy średniej też w takim towarzystwie nie widuję. A to oni właśnie tak bez opamiętania włączyli się do tej dyskusji. 

Wszyscy oni dyskutowali tak zażarcie, że zapomnieli o najważniejszej w tym kontekście rzeczy, od której się w zasadzie wszystko zaczęło, czyli o samej Olimpiadzie. Tak wielce wszystkich zajął los naszych biednych niepełnosprawnych olimpijczyków, że nie uwzględniali w swoich dywagacjach ich wyników. Pomimo zakrojonej na szeroką skalę akcji uświadamiających wszystkich "nieczułych", wciąż próżno szukać rezultatów, jakie pomimo wszystkich przeciwności osiągają nasi reprezentanci w Londynie. 

To jak nazwiemy trwające obecnie w stolicy Wielkiej Brytanii zawody jest naprawdę kwestią drugorzędną. To na czym powinniśmy się koncentrować, to inspiracja jaką dają nam Ci sportowcy, którzy walczą nie tylko ze swoimi przeciwnikami do laurów, ale i niejasnymi przepisami, a przede wszystkim sobą. Janusz Korwin Mikke ma rację, kiedy mówi że jeśli gatunek ludzki chce się rozwijać musi być zdrowy, silny i inteligenty. Jest on jednak więźniem swojego analitycznego i prowadzącego do logicznych wniosków, choć paradoksalnie mylnego rozumowania. Oto bowiem, nie bierze on pod uwagę patrząc w przyszłość naszego gatunku czynnika "ludzkiego". W jego równaniu nie ma miejsce na siłę ducha, która jest niejednokrotnie o wiele więcej warta niż najprężniejsze muskuły i najsprawniejszy umysł. A tej naszej reprezentacji na Paraolimpiadzie odmówić nie można, co doskonale widać po klasyfikacji medalowej, w której spisują się o wiele lepiej niż preferowani przez Człowieka w Muszce atleci.

Na koniec jeszcze jedno. Drodzy obrońcy niepełnosprawnych i/lub poprawności politycznej- jak myślicie, czy po całym wysiłku jaki wkładają oni każdego dnia, żeby traktować ich "normalnie", nie zważać na ich mniejsze, bądź większe wady, zachowywać się przy nich jakby niczym się od reszty społeczeństwa nie różnili, będą wam oni wdzięczni, jak będziecie swoimi rozdziawionymi paszczami krzyczeć na lewo i prawo jacy są wyjątkowi i jak specjalnie się powinno do nich podchodzić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz