Media pieją z zachwytu. Co dziwne nie tylko rodzime, ale i światowe. To były naprawdę dobre Mistrzostwa Europy. Nie oszukujmy się jednak, bo to mogły być dla nas wymarzone mistrzostwa, bo drugiej takiej okazji, jak impreza tej rangi za życia tych pokoleń, które teraz miały okazje być jej świadkami w Polsce już nie uświadczymy. Zatem nie pchając się tam, gdzie teraz stoi, jak zawsze będący we własnym świecie mały człowiek, z największym ego, pozwalam sobie na krok w bok i popatrzenie z boku na ten rozanielony tłum zastanawiając się co mnie w Euro zawiodło.
Po pierwsze i najważniejsze - PZPN. Co prawda Grzesiu Lato właśnie, przypisał sobie zasługi za sukces i zorganizowanie Euro, chociaż kiedy je Polsce przyznawano naczelnym druidem leśnych dziadków był Michał Listkiewicz, a realnego wpływu na organizację mistrzostw PZPN praktycznie nie miał. Był w całej machinie pod tytułem Mistrzostwa Europy na dalszym planie, a całą robotę którą chce teraz jak koperty schować w związkowym sejfie Grześ odwalił rząd i UEFA . Jedyne za co faktycznie odpowiadał Lato ze swoja świtą, to przygotowanie reprezentacji do zawodów i dopilnowanie, żeby chociaż wyszli z, nie oszukujmy się, najłatwiejszej grupy. Jak się z tego wywiązali, wiemy wszyscy. To prawda, że podobno zapewniono piłkarzom cieplarniane warunki (nie liczmy tu zimnej wojny z Kubą), ale nie wystarczy zapewnić pracownikom wszystko czego potrzebują, jeśli nie wiedzą oni jak z tego prawidłowo korzystać, i tu przechodzimy do drugiej rzeczy, czyli
Franza Dyzma, znany także jako Franciszek Smuda. Jeśli ktoś miał po tych przegranych mistrzostwach jeszcze wątpliwości, co do tego jakiego formatu fachowcem jest nasz, na szczęście już były selekcjoner, to chyba słuchając jego wypowiedzi analizujących występ jego podopiecznych musiały one zniknąć. Nie dajmy się omamić niedzielnym komentatorom i szukającym kliknięć i sensacji "dziennikarzom", to nie reprezentacja przegrała te mistrzostwa, nie piłkarze, tylko Smuda. Nasi kadrowicze zrobili wszystko co w ich mocy, ale jak się im pod nogi rzuca taką kłodę jak Franuś, który nie ma sobie nic do zarzucenia, i NICZEGO BY NIE ZMIENIŁ, jeśli miałby jeszcze raz prowadzić kadrę, to o czym my w ogóle mówimy? Jedyne "ale", jakie się po takiej deklaracji pojawia, to niepewność, czy winić za nią inteligencję trenejra, czy jego zadufanie w sobie. Ci, którzy mieli wystarczająco mocną pozycję, w reprezentacji, żeby nie musieć się obawiać, że wypchnie ich z niej ego Wielkiego Pana Trenera, starali się jak mogli naprawiać jego błędy i podpowiadać mu, co może poprawić. Psycholog, Wasyl na stoperze, zmiana ustawienia, to były wszystko sugestie piłkarzy. A to tylko pewnie czubek góry lodowej i tajemnicą szatni pozostanie, czy Dyzma w ogóle jakąś dobrą decyzję samodzielnie podjął. Fachowiec, podkreślam FACHOWIEC by z takimi piłkarzami, z takiej grupy wyszedł w cuglach. To prawda, że nie mamy gwiazd, ale z talentem i umiejętnościami grupy, która reprezentowała nasz kraj w tych zawodach problemu być nie powinno.
Tak jak nie powinno się pozwolić na przemarsz Rosjan przez Warszawę. Tajemnicą pozostaje dla mnie jakim brakiem wyobraźni trzeba się wykazać, żeby dać pretekst do zaistnienia boiskowym troglodytom spod kibolskiego sztandaru, którzy co prawda średnio interesują się meczami reprezentacji, bo to dobre dla "pikników", ale już okazji żeby bić Moskala raczej nie przepuszczą. Zwłaszcza, że Ci ostatni pozwolili sobie obić jednego ze stewardów we Wrocławiu. Bez zemsty się nie mogło obyć i powiedzenie "ta zniewaga krwi wymaga" nie mogło pozostać pustym frazesem. Gdyby nie ten incydent spowodowany demonstrowanym zresztą na każdym kroku oderwaniem ludzi władzy od realiów panujących w zarządzanym przez nich kraju, zapewne dostalibyśmy za organizację mistrzostw ocenę celującą, a tak cały świat obiegły zdjęcia z niejako zorganizowanej przy aprobacie urzędu miasta "ustawki". Najwidoczniej klasa polityczna w Polsce nie oduczyła się jeszcze służalczości Moskwie i tkwi mentalnie ciągle w czasach PZPR, podobnie jak
Telewizja Polska. Do czego piję? Super, że dzięki cyfryzacji można było sobie - dysponując odpowiednim sprzętem w domu - oglądać na bieżącą różne infografiki na ekranie telewizora razem z meczem. Szkoda tylko, że z głośników ciągle dobiegały te same, niekompetentne, nużące i irytujące głosy. Ciągle w TVP najwyraźniej pokutuje przekonanie, że nie ważne co gadają, ważne żeby gadały znajome głosy, z którymi widzowie są oswojeni. Infografiki są dobre dla młodych, ale wszyscy i tak chcą słuchać Szpaka. Chociaż nie, udało się leśnym dziadkom z Woronicza podkupić z C+ Jacka Laskowskiego, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Oczywiście adresatem moich żali jest głownie Daruś Szpakowski, któremu się znowu nie chciało przygotować do pracy, nawet w tak banalny sposób jak nauczenie się nazwisk występujących w nim piłkarzy. Andrzej Juskowiak, też porażał swoim entuzjazmem i szkoda mi było autentycznie Laskowskiego, który musiał z nim komentować spotkania, ciągnąc go za język i prawdopodobnie szarpiąc żeby nie spał. Nie wierzę, że nie ma w Polsce zdolnych i nadających się do pracy komentatorów piłki nożnej, w zasadzie wiem, że są, bo zdarza mi się oglądać C+. Nie musimy się kurczowo trzymać Szpaka i jemu podobnych wynalazków, pora już zarżnąć te święte krowy, a jak już przy nietykalnych jesteśmy to
Co z resztą mediów opiniotwórczych? Czemu jedynymi, którzy bili na alarm po blamażu z Grecją, byli szukający sensacji, czasem z większym zacięciem niż redaktorzy tabloidów ludzie z Weszło.com? Czemu nikt nie miał odwagi wytknąć sztabowi kadry niekompetencję? Z jakiego powodu poklepali Smudę po ramieniu i stwierdzili, że będzie lepiej, że nic się nie stało, podczas gdy powinni go przełożyć przez kolano. Może kary cielesne, to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale chyba powszechną wiedzą jest, że jeśli się nie zwróci uwagi dziecku, że robi źle, to będzie ono nadal się nieodpowiednio zachowywać. Zresztą traktowanie naszego eks selekcjonera jak rozkapryszonego dzieciaka jest chyba najbardziej adekwatnym podejściem.
Najbardziej mnie jednak zabolało, że sam zachowałem się jak dziecko. Zresztą z tego co widziałem nie tylko ja. Znowu się dałem nabrać, a w zasadzie oszukać. Pomimo wszelkiej logiki i tego, że "ja wiedziałem, że tak będzie". Cud - tylko tyle mogło zapewnić nam awans.Ale dałem się zwieźć opowieściom o trzech mistrzach Niemiec, będącym w formie Obraniaku, wschodzącej gwieździe Szczęsnego, solidnym Wasylu, a nawet Polański prezentował się, jako jeden z niewielu w sparingach bardziej niż przyzwoicie. Pozwoliłem, żeby euforia wymazała mi z pamięci prawdę, że w rękach chama, nawet złoty róg przestaje mieć znaczenie i po ostatnim gwizdku w meczu z Czechami byłem zły z powodu tej porażki. Bo, bez względu na to co piszą i mówią "ludzie" jeśli startuje się w zawodach sportowych, to robi się to po to żeby osiągnąć jak najlepszy wynik sportowy, a nie tylko się ładnie zaprezentować. A skoro tak, to bez względu jak byliśmy gościnni i jak dobre zrobiliśmy wrażenie, turniej ten był dla nas porażką
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz